Kolejne relacje polskich fanów z koncertu Britney Spears! | |
|
Poniżej prezentujemy dwie kolejne relacje polskich fanów z koncertu Britney Spears w ramach trasy Femme Fatale, który odbył się 30 września w Budapeszcie. Tym razem swoje przeżycia związane z tym wydarzeniem opisali Kacper i Basia. Dziękujemy Wam serdecznie za przesłanie swoich relacji, a Was - Drodzy Użytkownicy - zapraszamy do miłej lektury!
*** 30 września będzie mi się teraz kojarzyć tylko z jednym. Tego dnia spełniło się moje największe marzenie - zobaczyłem i usłyszałem na żywo Britney Spears - ikonę muzyki pop i jednocześnie kobietę, dla której od ponad 10 lat tracę głowę. Tego uczucia się da się opisać w żaden sposób, a w pełni rozumieją mnie zapewne osoby, które miały okazję doświadczyć tego samego. Po dłuuuugiej podróży, z licznymi przygodami, dotarliśmy do Budapesztu. Pod areną byliśmy 4 godziny później niż planowaliśmy i nawet już pogodziłem się z myślą, że nie będę stał pod sceną... a tu niespodzianka! Pod bramą i w okolicy stało niewiele osób. Pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, żeby ludzie zaczęli się schodzić dopiero przed samym koncertem. Bez problemu więc zajęliśmy sobie miejsca i zaczęliśmy rozdawać serduszka, które wcześniej przygotowaliśmy. Wielu Węgrów (i nie tylko, bo było dużo osób z zagranicy) gratulowało nam pomysłu i chętnie pomagali, co było bardzo miłe. W pewnym momencie tłum pod areną zaczął się powiększać, słychać było utwory Britney w wykonaniu fanów (co oczywiście zapoczątkowali Polacy), piski i krzyki za każdym razem, kiedy przez arenę przebiegała jakaś blondynka, więc akcję rozdawania serduszek postanowiliśmy zakończyć i dostać się do naszej grupy. Śpiewaliśmy, tańczyliśmy, żartowaliśmy aż w końcu wyszedł pan z megafonem, pogadał trochę i ochrona otworzyła bramę. Wtedy już nie było mi do śmiechu, dosłownie popłynąłem z tłumem trzymając za rękę koleżankę, bo całą polską grupę momentalnie straciliśmy z pola widzenia. Przeszliśmy pierwszą kontrolę biletów, drugą i stanęliśmy przed drzwiami na płytę. Wtedy jeszcze kilka osób zauważyło, że trzymam serduszka, więc systemem 'podaj dalej' udało mi się jeszcze trochę ich rozdać. Wreszcie otworzyły się drzwi! Ochrona zupełnie nie mogła sobie z nami poradzić, fani przewrócili bramki, a ja musiałem jeszcze stoczyć walkę z ochroniarzem, który mnie złapał. Ale udało się i jakoś dobiegłem do barierek. Odetchnąłem z ulgą po czym zdałem sobie sprawę, że jestem jakieś 1,5m od sceny i momentalnie miałem w oczach łzy. Kilka razy widziałem przechodzącego Edana i co chwila przechodziły mnie dreszcze na myśl, że Britney gdzieś tutaj jest. W pewnym momencie zadzwonił do mnie Kuba (ten, który spotkał się z Britney), poinformował, że na szczęście scena jest normalna (obawialiśmy się, że będzie wybrakowana, tak jak w Kijowie) i dodał, że Felicia jest najukochańszą osobą na świecie! :) *** Wszystko było zaplanowane co do sekundy, nie było żadnego opóźnienia. Równo o 20:30 na telebimach pojawiła się informacja 'Show will begin in 30:00', zjechał wielki napis 'Femme Fatale', technicy wkroczyli na scenę (by ogarnąć wszystko po supportach) i zaczęło się wielkie odliczanie... Kiedy na telebimach zobaczyliśmy 10 sekund, a napis leciał do góry myślałem, że serce mi wyskoczy. Nie potrafię opisać tego, co czułem, kiedy skończyło się pierwsze intro i wielki ekran z tyłu sceny zaczął się rozjeżdżać. Stałem w bezruchu, ze łzami w oczach i zaciśniętą ręką na ustach. Musiało to wyglądać komicznie, ale tam większość osób przeżywała to samo. W końcu wyłaniała się Britney... Tłum oszalał, a ja dostałem chwilowego paraliżu. Gdy podeszła do nas po pierwszym refrenie "Hold It Against Me", stała tak blisko, że była niemal na wyciągnięcie ręki. Moja pierwsza myśl i jednocześnie lekkie zaskoczenie - "JAKA ONA JEST PIĘKNA!" Z dystansem podchodziłem do opinii fanów po koncertach jaka to Britney jest zjawiskowa, bo przecież widziałem filmy i zdjęcia. I co się okazało? Myliłem się! Britney na żywo wygląda prześlicznie, młodo i bardzo dziewczęco. Zdjęcia i filmy naprawdę nie oddają w pełni jej uroku. Jest bardzo drobna, robi swoje słodkie minki, a jej wzrok i uśmiech po prostu hipnotyzuje! Nie można oderwać od niej wzroku. Druga rzecz, która rzuciła mi się w oczy - Britney miała bardzo dobry humor. Pewnie po części przez genialną publiczność, ale nie ma się czemu dziwić, bo pod barierkami byli sami Polacy :) Brit miała dużo pozytywnej energii i była pewna siebie - była świadoma tego, że jest panią tej sceny. Wcale nie było widać w jej oczach zagubienia czy smutku, o czym tyle się mówi na podstawie filmików zamieszczonych w Internecie. Nadszedł wreszcie moment "Don't Let Me Be The Last To Know", czyli piosenki, podczas której mieliśmy podnieść serca. Stresowałem się, bo razem z Kubą zorganizowaliśmy całą akcję i baliśmy się porażki. Gdy usłyszałem pierwsze takty utworu, podniosłem moje serce, zobaczyłem najpiękniejszy uśmiech Britney, odwróciłem się, dostrzegłem dosłownie las białych serduszek (były nawet na trybunach!) i pomyślałem - "udało nam się! dokonaliśmy tego!". Czymś niesamowitym było widzieć zadowalający efekt swojej pracy. Widać było zaskoczenie i zadowolenie na twarzy Britney. Cały czas się uśmiechała! Jeżeli chodzi o ogół występów to najbardziej podobało mi się "Hold It Against Me", "Gimme More" (świetne efekty!), "Slave 4 U" (niesamowite było zobaczyć tę słynną choreografię na żywo) i oczywiście Till The World Ends, kiedy to Britney zrobiła nam niespodziankę i wzięła na scenę swojego synka Seana Prestona. Kazała mu podziękować (co grzecznie zrobił :), dała mikrofon i śpiewał razem z mamą. To był jeden z najpiękniejszych momentów tamtego wieczoru! Całe show jest świetnie dopracowane pod względem wizualnym i robi ogromne wrażenie, którego żaden film czy zdjęcie nie oddadzą. Oczywiście nie jest to koncert na poziomie naszej "starej" Britney, sprzed kilku lat, ale stojąc tam pod sceną nie zwraca się uwagi na jej słabszą formę czy playback. Nawet wstawka taneczna w "Big Fat Bass", z której tyle osób się nabijało, na żywo nie prezentuje się tak źle! Albo białe skrzydełka, które zawsze sprawiały wrażenie bardzo kiczowatych, są widowiskowe, a Brit wzbija się naprawdę wysoko. Generalnie to ciężko zebrać myśli i to wszystko opisać. Do mnie zapewne jeszcze długo nie dotrze to, co się wydarzyło. Dziękuję naszym wspaniałym organizatorom (Basi i Mateuszowi :D) oraz reszcie Brit-ekipy! W takim towarzystwie nawet mandaty od słowackiej policji, rozpadający się autokar, szukanie drogi czy opóźnienia nie stanowiły żadnego problemu. Do następnego koncertu! Opisał: Kacper (blackbird) *** Chciałabym sie z wami podzielić moimi wrażeniami z koncertu naszej wspaniałej Britney! Jechałam autokarem nr 2, czyli mini Britbusem:) Moją przygodę zaczynałam w Czeladźi, gdzie razem z innymi fanami (pozdrowienia dla Mikołaja) oczekiwaliśmy naszego autokaru. Pani zebrała nasze pieniądze i szybko ulotniła się z naszego pojazdu... Ekipa naszego Britbusa była świetna, całą drogę słuchaliśmy wszystkich płyt Brit, czym doprowadzaliśmy kierowców do lekkiej gorączki. Cóż, nie poznali się na twórczości Britney;). Kiedy dotarliśmy do Budapesztu pierwsze co, zrobiliśmy to całą grupą udaliśmy się pod arenę, żeby zajmować sobie miejsca przy wejściu. Kiedy dochodziła osiemnasta wszyscy byli coraz bardziej podnieceni, a gdy otworzyły bramy, tłum szalonych fanów zaczął napierać. Szczęśliwie szybko udało mi się przebiec przez jedną i druga bramkę, by przed samym wejściem na arenę czekać wśród stłoczonego tłumu na otwarcie. Do tego „cudowny” speaker węgierski mówił całkowicie niezrozumiałe zdania... Wreszcie, kiedy otworzyli drzwi, biegłam ile sił w nogach, żeby zająć sobie jak nalepsze miejsce. Udało mi sie być przy samej barierce w drugiej strefie, także całkiem nieźle widziałam Brit. Kiedy Brit pojawiła się na scenie, popłynęły mi łzy ze szczęścia. Kiedy usłyszałam jak pewnie zaczęła pierwsze wersy HIAM to czułam, że będzie to świetny koncert i się nie pomyliłam. Bardzo fajnie się poruszała, śpiewała na żywo wbrew niektórym opiniom i często sie uśmiechała, na co tłum żywo reagował. Do tego jej tancerze dali czadu (miałam okazję widzieć ich szalejących pod sceną w trakcie supportu). Niesamowite wrażenie zrobiło na mnie DLMBLTK oraz nasza akcja z seduszkami oraz występ z piosenką Till The Word Ends z Brit w roli anioła i przepięknymi fajewerkami. Do dziś mam przed oczami ten obraz. Bardzo podobały mi sie aranżacje wszytkich piosenek oraz stroje z wyjatkiem tego do "Baby One More Time"... Muszę przyznać, że przed koncertem nie byłam nastawiona zbyt pozytywnie... a tu taka niespodzianka! Wzruszający był moment wyjścia synka Brit na scenę. Po zakończeniu koncertu wpatrywałam sie w scenę i nie mogłam uwierzyć w to, co się przed chwilą wydarzyło... To niezapomniane przeżycie. Porównując ten koncert do wystepu w Berlinie (w którym jako wierna fanka uczestniczyłam) muszę przyznać, że Brit jest naprawdę w o wiele lepszej formie i choć scena nie była tak efektowna jak przy Circus Tour, to wrażenia z Budapesztu są o wiele silniejsze. Reasumując wyjazd był bardzo udany i nigdy go nie zapomnę. Wielkie podziękowania dla organizatorów (dobra robota!). Miło, że cała nasza ekipa zrobiła sobie pamiątkowe zdjęcie na zakończenie; umieszczę je sobie w ramce;) Cóż... It’s Britney Bitch!!! Opisała: Basia z Opola
Dodaj do Ulubionych
Opublikuj
Wyślij To
Komentarze (11)
![]()
Daniel llll
:
dreams
:
:P
:
Anźika
:
betty
:
rita
:
kateya
:
Robi
:
Napisz Komentarz
|